Czy słyszałaś/eś kiedykolwiek zwrot związkoholizm? Pewnie nie…

Współcześnie, o wiele częściej, słyszy się wychwalanie sytuacji, kiedy ktoś nie boi się angażować, inicjuje związki, nie boi się deklaracji. Tylko czy wchodzenie w związki zawsze jest zdrowe? 

No właśnie… niekoniecznie. Powodów, którymi się kierujemy tworząc z kimś relację, jest bardzo wiele. Są te godne pochwały oraz te, nad którymi powinniśmy się na chwilę zatrzymać. Jak wszystko bowiem, związki również mogą być nadużywane i wykorzystywane w celach, które po pewnym czasie bardziej uprzykrzą nam życie niż je uprzyjemnią.

Człowiek jest w stanie uzależnić się od prawie wszystkiego: alkoholu, seriali, papierosów, zakupów, pracy i …tworzenia nowych związków. Sam przedmiot naszego uzależnienia nie jest zły. TO NASZE NASTAWIENIE i nasze kompulsywne zachowanie względem niego stanowi problem.

Wytłumaczmy to może na przykładzie alkoholu. Jeśli jesteśmy dojrzali i odpowiedzialni nie ma niczego złego w napiciu się jakiegoś trunku: wina, whiskey, czy piwa. Problem pojawia się, kiedy ten trunek ma nam coś rekompensować. Staje się on wtedy potrzebą, która jeśli nie zostanie zaspokojona, powoduje u nas stan nerwowości. Alkohol staje się plastrem na nasz strach przed rzeczywistością, maskując ból, który i tak, prędzej czy później, da o sobie znać.

I tak samo sprawa wygląda w relacjach. Związek z drugim człowiekiem jest czymś wspaniałym i jest jednym z ważniejszych elementów naszego dobrego i komfortowego życia. Natomiast, co jeśli służy on maskowaniu czegoś? Na przykład naszej nieumiejętności chodzenia na kompromisy, naszej nieumiejętności sygnalizowania swoich stanów emocjonalnych w sposób zrozumiały dla partnera, czy nawet irracjonalnych dla nas zachowań?

Oczywiście, na początku relacji hormony szczęścia nie pozwolą partnerowi zorientować się kim jesteśmy w rzeczywistości. Ale tej „haj” minie i gdy oboje przestaniemy odczuwać ogromną radość z nowej relacji mogą zacząć się problemy. I TO JEST TEN MOMENT, W KTÓRYM NALEŻAŁOBY NAD SOBĄ ZACZĄĆ PRACOWAĆ. Jednak po co? Czyż nie lepiej ewakuować się z tego „nudnego” już związku do nowego? Oczywiście! Niestety, zapominamy tylko o tym, że ten nowy związek zostanie stworzony tylko po to, żeby zamaskować nasze emocjonalne i relacyjne niekompetencje. Drugi człowiek kolejny raz posłuży nam jako środek do miłosnego „haju”, zapomnienia o naszych problemach, a nie będzie on stanowił naszego celu miłosnej podróży. Stajemy się wtedy niewolnikami sposobu myślenia: „Ja muszę z kimś być!” – nie ważne czy relacja jest zdrowa.

A czy Ty, znasz ludzi, którzy kolejnymi związkami próbują maskować swoje niezałatwione problemy w życiu – są związkoholikami? Niestety, ale one nie znikną, a zostaną tylko zatuszowane na jakiś czas i to my sami musimy spojrzeć im w oczy, nabrać kompetencji z zakresu psychologii relacji i stawić im czoła – czego uczę swoich klientów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.